Instytut Kościuszki Instytut Kościuszki
694
BLOG

Upadek Mursiego - aspekt międzynarodowy

Instytut Kościuszki Instytut Kościuszki Polityka Obserwuj notkę 0

Reakcje zagraniczne na to co się wydarzyło w Egipcie dużo mówią, choć również stawiają wiele pytań. Warto na początek przypomnieć sobie głównych graczy w regionie. Bractwo Muzułmańskie to gracz numer jeden bo to struktura ponadnarodowa. Drugim graczem jest oczywiście Arabia Saudyjska i jej „sieć” sojuszników (Emiraty, Bahrajn, a także przyczółki w innych krajach, które biorą od Saudów kasę). Jest też Al Kaida ale ta jakoś ostatnio się zagubiła w gąszczu graczy od niej skuteczniejszych. Al Kaida ma zresztą te same cele co Bractwo Muzułmańskie i Saudowie tylko inne modus operandi, więc nie ma się co dziwić że Saudowie zwalczają u siebie Al Kaidę a jednocześnie finansują organizacje związane z Al Kaidą. Kolejny gracz to Katar, który wybił się za poprzedniego emira na samodzielność w zakresie tworzenia własnej „sieci”. Dalej mamy „oś szyicką” z Iranem na czele, do której należy zaliczyć Syrię, Hezbollah i Malikiego.  No i oczywiście jest Izrael, a także gracze spoza regionu: USA i Unia Europejska. Wreszcie jest Turcja.

Turcja, a w zasadzie nie tyle Turcja co władze tureckie i islamistyczna partia AKP, która Turcją rządzi, najostrzej zareagowały na obalenie Morsiego. Nie ma się czemu dziwić. Turcja chciała do Egiptu eksportować swój wzorzec politycznego islamu. Wprawdzie Egipcjanie, delikatnie mówiąc, nie byli zainteresowani radami Erdogana, ale tak szybki upadek „Turcji2” nawet jeśli nie byłaby to tak naprawdę Turcja2, musi niepokoić Erdogana i AKP bo ci co niedawno protestowali na placu Taksim porównują obie sytuacje. Dla Turcji zresztą Bractwo Muzułmańskie w arabskim świecie sunnickim było wygodnym partnerem, lepszym niż ktokolwiek inny. Bo powiedzmy sobie szczerze, ta gadanina o „demokracji” w tej grze międzynarodowej to ściema dla naiwniaków z Zachodu, a przecież głównymi eksporterami demokracji w ramach Arabskiej Wiosny są takie tuzy demokracji i praw człowieka jak Arabia Saudyjska i Katar. Wracając do Turcji: choć między Turcją a Egiptem jest kolosalna różnica to lęk AKP przed wykorzystaniem obalenia Bractwa Muzułmańskiego przez turecką opozycję nie jest bezpodstawny.

Również całkowicie logiczna jest reakcja Izraela tj. brak reakcji. Izrael wie, że nie jest lubiany w Egipcie (delikatnie mówiąc) a pokój jest podyktowany realizmem a nie jakąś przyjaźnią. Dlatego Izrael będzie oferował współpracę każdemu rządowi Egiptu i nie interesuje go co to za rząd tylko czy przestrzega traktatu pokojowego. Logiczne i racjonalne.

Innym krajem, który wykazał się daleko idącą wstrzemięźliwością w komentowaniu obalenia Mursiego, jest Iran. Tu sprawa jest bardziej skomplikowana. Oczywiście media irańskie szeroko informowały i nadal informują o wydarzeniach w Egipcie ale komentarze są bardzo ostrożne i nikt z czołowych przywódców Iranu, w tym Chamenei, nie skomentował obalenia Mursiego. Patrzyłem dziś rano na Keyhan, rządowy dziennik irański, obszerna relacja na pierwszej stronie i żadnego komentarza. Ale ta reakcja, wbrew pozorom, też nie może dziwić. Z jednej strony władze Iranu za Morsim i Bractwem Muzułmańskim nie przepadały. Co prawda obalenie Mubaraka było korzystne dla Iranu a potem, gdy Morsi poleciał do Teheranu, Iran miał nadzieję, że mimo sunnizmu Bractwa Muzułmańskiego, może się z nimi dogadać, eliminując z gry Saudów i Katar, ale szybko się okazało, że Iran się przeliczył. Morsi w Teheranie zaczął mówić o konieczności interwencji w Syrii zmuszając Irańczyków do sfałszowania tłumaczenia (i to „na żywo”). W dodatku ostatnio egipscy islamiści zaczęli mordować egipskich szyitów. Z drugiej jednak strony, obalenie islamistycznej władzy, chcącej oprzeć przyszłość Egiptu na szariacie, nie może spotkać się z entuzjazmem chwiejącej się teokracji, a władze mają świadomość, że choć papier zniesie wszystko to ludzie to po prostu wyśmieją. Można zatem znaleźć gdzieś tam, gdzieś tam, komentarze irańskich ekspertów, stwierdzające że Morsi upadł bo Egipcjanie jakoby protestowali przeciwko jego polityce „prosyjonistycznej” i angażowaniu Egiptu w koalicję „imperialistyczno-salaficko-syjonistyczną”. Poza tym ktokolwiek będzie teraz rządził, to Iran nie ma co liczyć na lepsze relacje. Co do Syrii to oczywiście władze syryjskie wyraziły zadowolenie z tego, że Egipcjanie obalili „polityczny islam” ale stosunek przyszłych władz Egiptu do sprawy syryjskiej to ogromny znak zapytania.

O tym jaki może być ten stosunek można domniemywać na podstawie postawy Arabii Saudyjskiej. Arabia Saudyjska, podobnie jak Emiraty i Katar, bardzo szybko wysłała gratulacje nowym władzom Egiptu oferując jednocześnie pomoc finansową. Niektórzy twierdzą nawet, iż Arabia Saudyjska maczała palce w obaleniu Mursiego choć nie ma na to wiarygodnych dowodów. Niemniej, bez względu na to czy Saudowie za tym stoją czy nie, to nie ulega wątpliwości, że nic gorszego i groźniejszego dla regionalnej stabilności niż rządy Bractwa, nie może się już przytrafić. Plan Bractwa był oczywisty: dokonać rewolucji w różnych krajach arabskich i następnie stworzyć neokalifat rozciągający się od Tunezji po Syrię. Następnym etapem byłby atak na Izrael. Takie państwo nie byłoby na rękę Saudom, bo mogłoby doprowadzić do ich upadku. Ponadto jest jeszcze jeden aspekt – Saudowie zacięcie rywalizują w tym swoistym „eksporcie demokracji” w ramach „Arabskiej Wiosny” z Katarem. Katar to duża zagadka i w zasadzie katarska polityka zagraniczna za poprzedniego emira nie doczekała się głębokich analiz, jest natomiast przedmiotem wielu domniemań. Na przykład Tuaregowie z MNLA twierdzili, że Katar wspiera terrorystów z MUJAO w Mali i że emir w tej kwestii dogadywał się z Algierią, przy czym coś poszło nie tak i się nie ugadali. Katar ma też swoje przyczółki w Tunezji i to wbrew pozorom nie u rządzących islamistów ale w opozycji, która ma powiązania z poprzednim reżimem i zmierza ku wyborczemu zwycięstwu w wyborach, które odbędą się jeszcze w tym roku. Katar miał bardzo dobre relacje z Mursim i z Bractwem Muzułmańskim. Warto pamiętać, że w Katarze mieszka duchowy lider Bractwa szejk Qaradawi, występujący regularnie w katarskiej maszynce propagandowej znanej pod nazwą Al Jazeera. Nawiasem mówiąc, były doniesienia o problemach Al Jazeery w pierwszych godzinach po obaleniu Mursiego. Katar mimo to również pośpieszył z gratulacjami dla nowych władz. Wyjaśnienia mogą być dwa. Pierwsze to pragmatyzm, bo Bractwo jest praktycznie zniszczone i długo się nie podniesie. W wyborach w jego miejsce będą się starali wskoczyć salafici, którzy ponoć nie oprotestowali obalenia Mursiego. I możliwe, że wojsko zastosuje tu „wariant algierski” tzn. będą koncesjonowani islamiści w wyborach (wspierani przez Saudów), a Bractwo przejdzie do „niekonstruktywnej opozycji” podobnej do tej z Algierii lat 90-tych (czyli bomby). Ma w tym zresztą własne doświadczenie.  A Katar może po prostu nie chce wypaść z gry. Choć drugim wytłumaczeniem może być zmiana polityki zagranicznej, związana ze zmianą emira. Może nowy emir ma mniejszą ochotę rywalizować z większym sąsiadem- Saudami? Czas pokaże, to następny znak zapytania.

Niezadowolenie z obalenia Mursiego wyraził też prezydent Tunezji oraz czołowa postać islamizmu sudańskiego Hassan al Turabi. Turabi, już w okresie rządów Bractwa w Egipcie, próbował obalić rządy Omara al Bashira w Sudanie. Wprawdzie potem Turabiego posadzono (i wypuszczono) a Morsi spotykał się w Kairze z Bashirem (mimo że prezydent Sudanu jest ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny) ale trzeba pamiętać, że Turabi był bardzo mocno związany z Bractwem Muzułmańskim i w latach 90-tych razem usiłowali zabić Mubaraka. Co do Tunezji to sprawa jest jasna – tamtejsi islamiści tez tracą władzę. Stracą ją jednak prawdopodobnie w wyborach i nie będzie konieczna interwencja wojskowa.

Na zakończenie jeszcze jedna myśl, dość ryzykowna, która przyszła mi do głowy rano. Saudowie (Katar zresztą też) od dłuższego czasu finansują rebeliantów w Syrii i naciskają na USA by dokonały interwencji w tym kraju. Jednocześnie tajemnicą poliszynela jest to, że Saudowie wręcz marzą o ataku Izraela na Iran. Reasumując, Saudowie chcą wojny z „osią szyicką” ale nie chcą w niej uczestniczyć (bo się boją ataku irańskiego). Być może, Saudowie będą dążyli do ataku egipskiego na Syrię. Faktem jest, że Egipt nie graniczy z Syrią, ale król Jordanii, który podobnie jak jego poddani nie garnie się do żadnej wojny, jest od dawna „naciskany” u siebie. Tymczasem nowe władze Egiptu będą miały wiele problemów a czasem najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest wojna. Mursi też tego próbował ale wojsko najwyraźniej nie miało ochoty atakować Etiopii by utrzymać u władzy Mursiego.

Jedno jest pewne, „wielka gra” trwa.

 

Witold Repetowicz

Instytut Kościuszki

twitter

facebook

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka